wtorek, 17 sierpnia 2010

16.08.2010
Nie ma to jak wypasiony kibelek na dzikim noclegu.Teren jest coraz bardziej pofalowany.Zmieniają się też wioski.Mieszkańcy zajmują się tu w większości pasterstwem, więc drogi są często "ulicami gównymi" :).Upał trochę mniejszy wiec dziś jechaliśmy bez siesty.Obiadek był pod knajpą która chyba należała do lokalnej "mafii" - ale i tak było miło :). Dziś dla odmiany śpimy w słonecznikach.Do morza zostało nam jakieś 30 km , ale nie chcieliśmy sie pchać wieczorem do wypoczynkowych miejscowości - na luzie dojedziemy jutro i spokojnie coś znajdziemy

Delta Dunaju

15.08.2010
Z Ostrava ruszamy piękna trasa w delcie Dunaju-wspaniałe widoki i tereny.Droga pofalowana i podjazdy które dają mi się we znaki-ale napieramy.Coś nam to napieranie nie wychodziło bo zrobiliśmy niecałe 70 km.Ale nocleg znaleźliśmy wypasiony:) pod ogromnym pomnikiem Trajana - niby na dziko ale ze stróżem :) i rano okazało się ze z fajnym kibelkiem :)

14.08.2010
Z Oltenity ruszamy dalej.Śniadaniu z domowymymi plackami i domowym dżemem nastraja nas pozytywnie.Niestety po przejechaniu kilkuset metrów dostrzegam że ma kapciach.Olewam to i dopompowuję.Podczas południowej przerwy przekonujemy się co znaczy bezmyślność rumuńskich kierowców.Gdy leżeliśmy w cieniu na trawce, podjechało BMW (fajna nowa szóstka - ale niestety zwieśniaczona).Kierowca chciał pokazać co potrafi i zaczął kręcić kółka - stracił jednak panowanie nad autem i poleciał bokiem w naszą stronę.Tył auta przeszedł metr od naszych głów i obsypal nas gradem kamieni i piachu...to tylko potwierdza moją opinię o rumuńskich kierowcach.
Pod wieczór docieramy do przeprawy przez Dunaj - alez ta rzeka jest wielka.Przed przeprawą jechało mi się już źle,bo schodziło mi powietrze.Już po przeprawieniu musiałem zmienić gumę - pierwsza na tym wyjeździe :) Chcieliśmy się rozbić przy przeprawieniu, ale celnik slużbista nie pozwolił ... strefa przygraniczna podobno (przecież jesteśmy w Unii...)Jechaliśmy po ciemku - na szczęście trafił się fajny pensjonat - właściciel wynajął nam pokój dla 4 osób w cenie dwójki ;)

sobota, 14 sierpnia 2010

Oltenita

13.08.2010
Noc w hotelu spędziliśmy tak sobie -było strasznie gorąco i dostaliśmy pokoje od ulicy - od świtu zaczęły jeździć ciężarówki,a przy zamkniętych oknach nie dało się spać.Ostanie 20 km przed południową przerwą jechaliśmy w 50 st upale, do tego droga zaznaczone na mapie na żółto (czyli main road) okazała się kamienistą drogą terenową (często tu tak jest).O dziwo po takiej drodze zapierniczały Dacie i nawet trafił sie jakiś Lanos ;) W jednym miejscu koleiny miały tak ze 40 cm-jak ten kierowca tam przejechał-nie wiem-ale rumuńscy kierowcy mają fantazję-szkoda że przy okazji brak im mózgów....
5 km przed Oltenitą ,w sklepie, zaczepiła nas Anna Maria - rumuńska studentka i zaproponowała nam nocleg u swoich dziadków.Mieliśmy okazję spędzić noc w tradycyjnym rumuńskim domu i spróbować domowego wina:) Bardzo mili i otwarci ludzie.Mieliśmy na drugi dzień przeprawić do Bułgarii,ale okazało się że nie ma takiej możliwości dlatego jedziemy do przeprawy w Calarasi i potem już przy granicy z Bułgarią w stronę wybrzeża

piątek, 13 sierpnia 2010

Czyżby znowu Węgry ?

12.08.2010
Przez całą dzisiejszą trasę miałem dejavu że znowu jedziemy przez Węgry ... płasko,słoneczniki po horyzont....Tylko upał jeszcze większy - zmieniamy sposób jazdy-wstajemy teraz o wschodzie słońca,staramy się szybko wyjechać tak żeby od 13 do 17 mieć sjestę - w tych godzinach temperatura przekracza tutaj 35 stopni w cieniu.Wieczorem dotarliśmy to Michalesti - tym razem hotelik :) Na mapie jest co prawda camping za 15 km, ale już się nauczyliśmy że w Rumunii to co na mapie w 95% przypadków nie pokywa się z tym co w rzeczywistości.Z ciekawostek mogę dodać że Kasi pękł bagarznik-przydały się metalowe opaski zaciskowe,które biore już zawsze od wyjazdu w 2007 gdy odpadł mi bagarznik :)Aaa..jeszcze się godzinę meczyłem z hamulcami Kasi - serwisant przy przeglądzie tak ustawił klocki że łapały tylko połową -no i tylko połowa się starła - tylne trzeba było wymienić a z przednimi meczyłem się godzinę.Mogę śmiało stwierdzić:nie polecam serwisu firmy Rewor - przegląd który zrobili jest g..... warty-straciłem sporo czasu żeby doprowadzic rower Kasi do jako takiego stanu-ale tak to jest,człowiek nie ma czasu,zdaje sie na "profesjonalistów"(nie za darmo) i potem sam musi wszystko poprawiać....Jutro jedziemy pod granicę bułgarską

środa, 11 sierpnia 2010

Było opierdalanie jest naparzanie :)

11.08.2010
Po dniu relaksu napieramy.110 i nocleg w kukurydzy.Krajobraz i ludzie zmienili się diametralnie.Teraz mijamy wsie z bardzo ładnymi chałupkami z różnymi króżgankami,kolumienkami i podcieniami.Widać ze ludzie żyją tu w społecznościach,pod wieczór cała wieś wylega na drogę i tam toczy się całe życie.Coś zawsze do nas krzyczą i są ogólnie bardzo hałaśliwi.Jutro naparzamy dalej-do Morza Czarnego zostało już jakieś 500 km.Jest plan żeby zahaczyć o Bułgarię-wyjdzie w praniu :)
Yasha
Wysłane z iPhone'a

Dzień leniucha

10.08.2010
Dzisiaj nabiliśmy całe 22 km.Za to pozwiedzaliśmy sobie troszeczkę.Wyspindraliśmy się po 1480 schodach do Ruin Twierdzy Poienari, wybudowanej przez Wlada Tepesa (Drakule) . Po drodze mijaliśmy zdyszanych turystów ;) Schodki dały się we znaki.Nie to żebym był mocur, bo sam przy zejściu jęczałem z powodu bólu kolan,ale z wyjściem raczej problemów nie było.Jak na każdym podejściu(podjeździe) brylowała Aśka, którą ostanio pieszczotliwie nazywamy Matką Joanną od podjazdów ;) Potem dorwaliśmy godny camping gdzie był wypasiony prysznic z super gorącą wodą.Do tego przyjemny obiadek.W międzyczasie pojawił się Adrian - rumuński rowerzysta zmierzających w stronę Transfogarskiej.Pogwarzyliśmy ze dwie godzinki,dowiedzieliśmy się trochę o rożnych rumuńskich sprawach i było bardzo miło - bardzo fajny koleś.
W sumie bardzo miły relaksujący dzień

Yasha
Wysłane z iPhone'a

wtorek, 10 sierpnia 2010

Transfogaraska

9.08.2010
Pobudka o świcie i zapodajemy.Niebo zachmurzone.Na trasie też...powyżej 1000 npm wchodzimy w chmury i jedziemy w mleku.Duża wilgotność powoduje osadzanie się róży na wszystkim.Temperatura spada do 12 stopni. No i ten podjazd :) Bite 35 km pod górę.Szkoda ze nie widać trasy :( Pod sam koniec podjazdu chmury na chwilę zniknęły i ukazał nam się godny widok.Na górze zjedliśmy coś a potem....coś się wydażyło -ale o tym dowiecie się po powrocie ;).
Ruszamy w dół,najpierw kilometrowy tunel a potem...po drugiej stronie nie było już chmur :)

Przed Transfogoraską

8.08.2010
Dotarliśmy na początek legendarnej trasy 7c.Nocleg w krzakach przy drodze.W namiocie zrobliśmy wina które dziewczyny wiodły w sakwach przez 2 dni - przyjemna bibka z burzą w tle.Niebo było zachmurzone i niestety nie widać gór:( .Zobaczymy jak będzie jutro

Yasha
Wysłane z iPhone'a

W stronę Transfogaraskiej

7.08.2010
Ruszamy w stronę trasy Transfogaraskiej.Najpierw w hostelu pranie,suszenie i inne toalety,potem zwiedzanie Sybina.Coraz bardziej podoba mi się to miasto.W naszej ulubionej Billi zapodaliśmy sobie pyszne żarełko.Zapodałem pól kurczaka i jest mi dobrze :)

Yasha
Wysłane z iPhone'a

Sibin

6.08.2010
Po prawie 120 km po głównej trasie Rumuni dotarliśmy do Sybina (Sibiu).Momętami ostro lało więc trzeba było się zatrzymywać. Większe miasto no i większe problemy ze znalezieniem campingu.Najpierw kolejny wesoły kartograf (tym razem znaki+mapa+gps)skierował nas na camping...po kilku kilometrah zobaczyliśmy hotel Hilton i znak kampingu z tabliczką 7km <LOL>.Wreszcie z pomocą iphona znaleźliśmy hostel o wdziecznej nazwie "Flying Time".Bardzo fajne miejsce w centrum z wystrojem sprzyjającym "odlotom" ;) .Sam Sybin klimatem bardzo przypomina Kraków - pełno turystów i knajpek,życie toczy się tu do późnych godzin nocnych.Po ilości knajpek od razu widać ze to miasto akademickie:) Fajne miejsce na wieczór kawalerski ;). Jutro ruszamy w stronę trasy Transfogaraskiej

piątek, 6 sierpnia 2010

Geoagiu-Bai

Dzisaj poszło ok 110 km - po górach,z niezłymi podjazdami i po terenie.Fajne widoczki (iphonem nie robiłem wiec wrzuce je po powrocie).Zaczęła się Transylwania.Znowu nas wesoły kartograf wyprowadził na terenową drogę (tym razem na mapie też była - wiec nie śmiać mi sie tu z gpsa ;) ) ale okazało się ze jest naprawę godna - najpierw podjazd z 250 na 700 (na niecałych 10 km) a potem zajebiaszczy zjazd po szutrowo kamienistej drodze.Temperaturka była ok ( 36st w cieniu) do tego cały czas goniła nas burza,która złapała nas po przybyciu do Geoagiu-Bai, starego rzymskiego kurortu.To tak jakby z Pojezierza Kaszubskiego wjechać do Łeby...Jesteśmy na małym przydomowym campingu gdzie główna atrakcją jest pan z 25 letniej Daci 1300 (po naszemu UFO ;) ) puszczajacy na całą pytę rumuńskiego odpowiednika Połomskiego wersja remix 2003-na szczęście dupnęło deszczem i Dacia chyba dostała zwarcia i nastała cisza :) Siedzimy w namiotach i wsłuchujemy sie w krople deszczu :)

czwartek, 5 sierpnia 2010

Transylwania

Wjechalismy do Transylwanii.Zaczęły się górki - no i dobrze,bo po węgierskich długich prostych mieliśmy już dosyć.Dopiero dziś mamy pierwszy nocleg na dziko - bez prysznica ;) jak to wytrzymamy ? Hehehe w końcu czuje ze jesteśmy na wakacjach (dosłownie).Śpimy pomiedzy Plescuta a Vadra. W sumie dzisiejszy dzien był całkiem ok - poszła prawie stówa, jakoś się nie zmachaliśmy i wogóle :) Może to przez to że zaczęły się fajne widoczki :). Jutro mamy zamiar dotrzeć w okolice Alba Ijulia

środa, 4 sierpnia 2010

Tinca

Po przedzieraniu się przez drogi których nie ma, dotarliśmy do campingu którego też nie było.Przydała się praktyka z Bośni - udaliśmy się w stronę najbliższego kościoła - chcieliśmy rozbić namioty a zaporoszono nas do pokoi gościnnych :) To niesamowite ale już czwarty dzień z rzędu braliśmy prysznic :D A pokoiki węgierskiego Kościła Reformackiego są bardzo przyjemne.
Hasło dnia dzisiejszego : Nawijamy drogę na koła - dosłownie :) bo zebraliśmy na koła chyba całe błoto z bagnistych pól za Oradeą

Rumunia

Rumunia przywitała nas strasznym ruchem,ułańską fantazją kierowców i wypaśonym campingiem z basenem,który wyglądał bardziej jak luksusowe miejsce z domkami na godziny :).Do tego zaliczylismy kilku godzinną burze w nocy.Do tego można dodać "dowcipnego" kartografa który na gpsie zaznaczył drogi których nie ma....4 km po polach w błocie...mój rower jest jeszcze czysty,dziewczyny za to są uwalone po dziurki w nosie.Przynajmniej sklep był zaznaczony poprawnie :) Welcome in Romania

wtorek, 3 sierpnia 2010

Hajduszoboszlo

Dotarliśmy do słynnego kurortu...i jak to w kurortach bywa ceny za pole namiotowe nas dobiły.Ale obok campingu było lotnisko i lotnicza brać nas przygarnęła.No i do tego mamy możliwość przelecieć się szybowcem :) Jest okazja trzeba skorzystać :)

Dotarliśmy do Tokaju

Pierwszy dzien jazdy - dotarliśmy do Tokaju.Godne miejsce z doskonałym winkiem (3 euro za 2 litry).Nie obyło się bez przygód....wyrżnołem w słupek i rozwaliłem sakwę i stłukłem kolano (dosyć boleśnie...).50 km z bolącym kolanem nie bylo przyjemne wiec wieczorem trzeba było się znieczulić :) poskutkowało :) Dziś jedzie sie o wiele lepiej :) Mamy zamiar dotrzeć do Hajudszoboszlo.